Listy Stachury do Kluczkowic i Lublina, Listy

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->oprac. Mirosław DereckiŹródło: „Akcent” nr 1, s. 190-200.Listy Stachury do Kluczkowic i LublinaWiosną 1970 r. Edward Stachura wrócił do Polski po rocznym pobycie w Meksyku, w 1971 r.odbył podróż na Bliski Wschód do Damaszku i Bejrutu: w tym samym roku wyszła Siekierezada:na wiosnę 1972 szykował się Stedowi jego pierwszy wyjazd do Norwegii. I właśnie wówczas,marcu 1972 r., otrzymał w Warszawie list od Władysławy Zossel z Kluczkowic pod OpolemLubelskim z zaproszeniem na wieczór autorski i spotkanie z młodzieżą miejscowego TechnikumOgrodniczego.Władysława Zossel była dawną znajomą Stachury, jeszcze z łat studenckich na KatolickimUniwersytecie Lubelskim, gdzie od 1958 do 1960 r. Stachura studiował romanistykę. Zwykształcenia polonistka, w 1967 r. osiedliła się w Kluczkowicach i w tamtejszej szkoleogrodniczej uczyła języka polskiego, prowadząc także szkolny zespół recytatorski. Wielbicielkatwórczości autoraCałej jaskrawościiDużo ognia,często podsuwała swoim wychowankom jegoutwory do czytania i do wykonania na estradzie. Mieszkała wraz z matką w obrębie szkoły,mieszczącej się w dawnym majątku Kleniewskich - w pałacu stojącym w rozległym parku, wpobliżu wielkich stawów, nad którymi znajduje się letni ośrodek wypoczynkowy. LeżąKluczkowice w pięknej okolicy, osiem kilometrów na południe od Opola, przy szosie wiodącej doJózefowa, i dalej do Annopola...List z Kluczkowic zapoczątkował kilkuletnią korespondencję pomiędzy Edwardem Stachurą iWładysławą Zossel: dom w Kluczkowicach stał się dla Steda jednym z tych miejsc, gdzie mógłzawsze liczyć na gościnę i szczere uczucie przyjaźni. I chociaż poeta odwiedził Kluczkowice tylkodwa razy, darzył tę miejscowość sentymentem niemal rodzinnym.Spośród czternastu listów i kartek pocztowych wysłanych przez Stachurę w latach 1972-1978 doWładysławy Zossel, dwanaście zaadresowanych jest właśnie do Kluczkowic; dwa ostatnie listy doLublina, gdzie p. Zossel-Wojtysiakowa przeniosła się po wyjściu za mąż.Siedem listów z początkowego okresu korespondencji dotyczy sprawy przyjazdu Stachury naspotkanie autorskie:1(Brak koperty)W-wa 29.III.72.Nie przyjechałem, bo nie było mnie onego czasu w W-wie, a i potem wyjechałem i dlatego dopieroteraz odpisuję.Żałuję, że nie mogłem przyjechać.MOGĘ PRZYJECHAC 3 maja lub 4 maja. Ale 3 maj - to jest ładna data.Jadę teraz do Norwegii i wracam z końcem kwietnia.500 zł. za „spotkanie z pisarzem” się przyda, bo choć jest u mnie ultrabarokowo, ale nie jestultrafinansowo.Pozdrawiam serdecznie i życzęWESOŁYCH ŚWIĄTMój adres.Edward StachuraWarszawa 5ul. Miodowa 1Poste RestanteBędę w W-wie klika dni7,8,9, kwietnia (Do Norwegii jadę 10.IV.)Może będzie jakiś list od Ciebiew tej sprawie.2(Koperta zaadresowana Pani Władysława Zossel. Technikum Ogrodnicze. P-ta Wrzelowiec. PowiatOpole Lubelskie).W-wa 24.IV.72Dziękuję za list i zaproszenie;oficjalnego nie trzeba.Wyjadę rano do Opola Lubelskiego, tam sięprzesiądę na autobus do Kluczkowic. Autobus do Opolajest, zdaje się, przed ósmą rano. Myślę. ze około 13 lub14 godz. będę na miejscu.Dziękuję za życzenia wszystkiego dobrego w Norwegii.Takoż było. Bardzo cudownie. Wróciłem dzisiaj. Zmęczony,ale „słoneczny i rozjaśniony”Do zobaczenia 3 majaPozdrawiam - Sted.3(Koperta zaadresowana Pani Władysława Zossel. Kluczkowice 10. Technikum Ogrodnicze. P-taWrzelowiec. Pow. Opole Lubelskie)W-wa 10. V.72.No więc fatalnie,Nawaliłem z przyjazdem. Przepraszam. Mógłbym się usprawiedliwić i tonie dlatego, że człowiek jest tworem inteligentnym i potrafi nie od takichwyrzutów sumienia się wyzwolić jak niestawienie się na umówionespotkanie zwane: autorskie.Nie mogłem spać tej nocy przed podróżą do Kluczkowic i byłemwykończony. Po prostu.Pozdrawiam i jeszcze raz bardzo przepraszamE. Stachura4(Koperta zaadresowana: Władysława Zossel. Kluczkowice 10. Technikum Ogrodnicze. p-taWrzelowiec. pow. Opole Lubelskie. List - nadany jako ekspres”).W-wa 29.IX 72Władka,Milczałem, bo wydawało mi się, że napisałem i że pisałem o tym, że chcębardzo zrehabilitować się wobec Twojej młodzieży i wobec Ciebie oczywiście. I na ten list niemiałem odpowiedzi. Wynika, że go nie otrzymałaś lub nie wysłałem go, napisałem i nie wysłałem,wątpię, ale wszystko możliwe.Plakat otrzymałem. Piękny. Wzruszający.Przykro mi bardzo, że tak zawiodłem. Nie miałem sił. Nie udało mi się zasnąć i rano byłemkruchutki, bo tak było, że (nie pierwsza to - skreślone: przyp. M. D.) wtedy mało spałem, nerwy idemony bardzo mnie szarpały, gnębiły, poniewierały i co tylko chcesz. No, nie ma o czym mówić,choć może jest, ale po co?Ja w stolicy od pewnego czasu rzadko przebywam. Teraz jestem i będę jakiś czas, bo mam sprawyróżne i wiele ich. Chętnie przyjadę i odwrócę w głowach Twojej młodzieży, której, jak mówisz,przewróciłaś w głowie moją osobą. Albo, kto wie, może jeszcze bardziej przewrócę, boprzyjechałbym z niespodzianką.Napisz mi czy można załatwić w Twojej miejscowości jakieś spanie, bo najchętniej, i to by byłonajpewniejsze, przyjechałbym jednego dnia, a następnego zrobilibyśmy w Twojej szkole spotkanie.W ten sposób nie trzeba się umawiać na konkretny dzień tylko przyjeżdżam pewnego dnia, onastępnego robimy spotkanie.Co Ty na to?Pozdrawiam serdecznieSted5(Kolorowa widokówka ze zdjęciem wrocławskiego Rynku, zaadresowana: Pani WładysławaZOSSEL. Kluczkowice 10. p-ta Wrzelowiec powiat Opole Lubelskie. woj. lubelskie.)16.X.72 W-wDziękuję za listPrzyjadę pod koniec miesiącatego wartko bieżącego.Przepraszam, że odpisuję dopieroteraz.Pięknie pozdrawiam i do zobaczeniaSted6(Koperta zaadresowana: Władysława Zossel. Kluczkowice 10. Technikum Ogrodnicze. pocztaWrzelowiec. Powiat Opole Lubelskie woj. lubelskie.)W-wa 3.XI.72Władysławo,Nie dojechałem do Kluczkowic.W sobotę pojechałem rano do Lublina, gdziechciałem pobyć do 1.Xl i 2.XI ruszyćdo Opola Lubelskiego, skąd do Kluczkowic.Ale przydarzyło mi się w sobotę, pod Lublinemgdzie byłem z kolegami, że spadłemz drzewa i potłukłem się bardzo mocno.W niedzielę poszedłem na pogotowie ratunkowena Sławińskiego, obwiązali, zabalsamowalimnie bandażami, ręka na temblaku;powlokłem się na dworzec i ani razunie mdlejąc dojechałem do stolicy.Teraz liżę rany i potrwa to jeszczez tydzień chyba, 10 dni.Pozdrawiam Cię.S.(strzałka, oznaczająca: „verte”; na drugiej stronie kartki:)Co Ty na to wszystko?Na listopad miałem różne zamiaryi plany, ale jeśli uważasz, że mój wieczór w technikum jest nadal aktualnyto jak tylko wyzdrowieję skoczyłbymna dwa dni w Twoje okolice.Dziwne to wszystko. Dojechałemna drugi koniec świata już, na drugąpółkulę, a nie mogę dojechać do Kluczkowic.Ale do trzech razy sztuka.Jeszcze raz pozdrawiami czekam na możliwie błyskawicznąodpowiedź.7(Brak koperty)Chełmno n/Wisłą 18.XIWładka,powoli zdrowieję. Siedzę w kawiarni PDKw Chełmnie, patrząc na Ratusz i myślę sobieKim jesteś.Bo muszę Ci powiedzieć, że nie potrafięsobie tego uzmysłowić to znaczyunaocznić.Szukam w kinie pamięci i nic.Pewnie jak Cię zobaczę to już wszystkobędę wiedział. I może zrozumiem niektóre zwroty w Twoich listach.Wszystko na razie jest bardzo pięknie tajemnicze.Przyjadę w tym miesiącu na pewno.Przepraszam raz jeszcze ten nieszczęsnyupadek i „twarde lądowanie” jakto precyzyjnie nazywasz.PozdrawiamSted.Pamiętam, że 25-27 nie.Więc zaraz potem.Ostatecznie wieczór autorski Stachury odbył się w Kluczkowicach 30 listopada 1972 r. Przezprawie siedem miesięcy od pierwszej, ustalonej przez samego Steda daty wciąż coś stawało naprzeszkodzie w doprowadzeniu do tego spotkania.AutorSiekierezadybywał w tym okresie w Lublinie. Wpadał tutaj na krótko, m.in. po to abyodwiedzić zaprzyjaźnionego z nim Kazimierza Grześkowiaka, z którym znali się od roku 1966,kiedy to Sasza (jak go kiedyś popularnie w Lublinie nazywano), rozpoznawszy któregoś dnia nalubelskiej ulicy Stachurę, przedstawił mu się jako wielbiciel jego wierszy i opowiadań; po czymudali się obaj na studencką stancję piewcyPanien z Ciciboragdzie przez dwie doby śpiewali przywtórze gitary mając jeszcze za towarzysza - butelkę. Lubili potem nieraz wspólnie włóczyć się postarym cmentarzu przy ulicy Lipowej i kiedyś znaleźli na jakimś omszałym nagrobnym pomnikudługie wierszowane epitafium, według którego Sted zamierzał napisać słowa piosenki dlaGrześkowiaka. Póki co, nastawał aby autorChłop żywemu nie przepuściwykonywał na estradziejegoBalladę dla Potęgowej...Latem 1972 r. pojawiły się na łamach lubelskiej „Kameny” piosenki Edwarda Stachury (wnumerze 12-Życie to nie teatr, Nowy dekalog..., Na błękicie jest polana;a w numerze 15 -Jestemniczyj, Błogo bardzo sławił będę ten dzień i Co warto);był to ponowny kontakt z tym pismem posiedmiu latach przerwy, i chyba nawet latem Stachura złożył towarzyską wizytę w redakcji.Wreszcie, w końcu października, w położonych o kilka kilometrów od Lublina JakubowicachMurowanych -- podczas zakrapianej, raczej obficie, biesiady przy ognisku u stóp ruinjakubowickiego zamku, a w towarzystwie Grześkowiaka i dwóch jeszcze innych znajomych -wydarzył się ów niebezpieczny wypadek, o którym pisze Stachura w liście z 3 listopada 1972 r.W podobny sposób zwierzał się zresztą - Grześkowiakowi na kartce pocztowej wysłanej doLublina, tuż po powrocie do Warszawy:w niedzielę byłem na pogotowiu na Sławińskiego.Zabalsamowany zostałem, to znaczy żebra i ręka na temblaku. Spałem w „Lubliniance”, nocmiałem straszliwą. Dzień nie lepszy. Cudem dojechałem na gapę na Rębkowską street 1 m. 15(adres warszawskiego mieszkania Stachury - przyp. M. D.). Teraz leżę i liżę rany. To trochę potrwa.Został w Twoim wozie zielony sweter gruby. Przyślij albo włóż do szafy, a ja go przy najbliższej(okazji) odbiorę.W wydanym w 1975 r. tomieWszystko jest poezjaSted jeszcze raz miał wrócić do wypadku wJakubowicach:Zapadł na podniebnej domenie pod Lublinem wczesny zmierzch końca października,który można było tylko rozświetlić żywym ogniem. Bez żadnej wkołokrąg elektryczności. Oknastojącego opodal zamku też nie rzucały blasku tysiąca świec odbijających się w kryształowychlustrach. Lustra doszczętnie potłuczone, szyby w oknach wybite, świece wypalone, kandelabrypokradzione, wszystko skończone - ponurym mrokiem i pustką oczodołów zionęły ruiny dawnejświetności tego miejsca. Ognisko więc. Dużo ognia. Skoczyłem na drzewo, by nałamać gałęzi.(...)A potem, po powrocie do Lublina z okropnym bólem w ramieniu i klatce piersiowej, popożegnaniu się z towarzyszami biesiady:Na pogotowiu ratunkowym przy Sławińskiego obwiązali mi żebra bandażami, na lewą rękę zwewnętrznym wylewem krwi okład z wody borowej i temblak. Przypomniała mi się jedna noc, natym samym pogotowiu, w tym samym miejscu, naprzeciw akademika KUL-u. W ogóle watahaopadła mnie ponurych wspomnień. (...) Nic dobrego mnie tu nigdy nie spotkało. Nieszczęsne dlamnie to miasto, które widziało narodziny Emila Meyersona i śmierć Józefa Czechowicza (za dwadni Święto Zmarłych, chciałem pójść tej nocy na grób Czechowicza, by odprawić akt poetycki;specjalnie po to przyjechałem do tego miasta; i jak teraz?) Są takie miasta, które trzeba nie tylkoporzucać, ale jeszcze z daleka omijać, nie zachodzić do nich nawet przejazdem. bo nic ci się w nichnie wiedzie.Również na kartachWszystko jest poezja- znajduje się refleks wieczoru autorskiego EdwardaStachury w Kluczkowicach. A także- jego późniejszej wędrówki wzdłuż Wisły, do Annopola.Tę nadwiślańską podróż rozpoczął Stachura gdzieś w rejonie Chełmna, w połowie listopada 1972r. Dążył przez Inowrocław, Włocławek do Warszawy, gdzie w klinice na ul. Lindleya odwiedziłczekającą na operację poetkę Barbarę Sadowską: potem ruszył do Opola Lubelskiego. OpoleLubelskie. Wisła niedaleko. Dwadzieścia kilometrów. Restauracja „Opolanka” na Starym Rynku.Grzane piwo z cukrem. (...) Jest 30 listopada 1972 r.(...)Dalej. Być ruchem w ruchu. Na piechotę do Kluczkowic. Do autobusu, na który tłumnyszturm, nie dostałem się. Nie chciałem narażać gitary.I - nareszcie, ten nie mogący od wielumiesięcy dojść do skutku, w tylu listach zapowiadany, wieczór autorski Stachury w Kluczkowicach:Spotkanie autorskie w Technikum Ogrodniczym w Kluczkowicach- ciągnie swą opowieść StedweWszystko jest poezja-dawnym pałacu Kliniewskich(powinno być, oczywiście: Kleniewskich -przyp. M. D.)Pierwsze spotkanie autorskie po siedmiu miesiącach. W Genewie mam do odebranianagrodę: trzy tysiące szwajcarskich franków(Stachura otrzymał Nagrodę Kościelskich - przyp. M.D.) aletu potrzebne mi są złotówki. Ale nie mówiłem na spotkaniu wierszy. Rozmawialiśmy, a potemzaśpiewałem kilka moich piosenek. Dwie noce śpię w internacie. W ciągu dnia chodzę po lasach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jausten.xlx.pl