[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Józef ŁobodowskiŹródło: Wiadomości Literackie 1937 nr 25, s. 5.Tropicielom polskościList do Bolesława Micińskiego*Mnogouważajemyj Bolesław Kazimirowicz!Zławriednyj jewriejskij żurnał „Prosto z Mostu” czytaju redko, i patamu pismo Waszeniemnogo apazdało. Na dniach tawariszczi pakazali. Kanieczno praczoł, a praczytawszy,zdumiałsia. Izriadno wy eto napisali. Zaduszewno. Ja, tak skazat', nyncze daże i nie wypimszy,a wot w głazach wsio tak i zawiertieło. Patamu oczeń wy uź w intieriesom widie mieniaprzedstawili. Pachoż, jej Bohu, pachoż! Każe eto riebiatiszki razrisowywajut? „Toczka, toczka, azapitoj, wot i obraz twój takoj!" N-da! Daże prosleziłsia. Praczom jeszczo raz. I jeszczo. Zzadunapieriod. Triżdy na pieriekriest. Tudy siudy i obratno. Wasiemnadcat' razow i tak daleje pri damachgawarit' nie pałagajetsia. A wyrugawszyś, wspomnił ja niekij stiszok niezabwionnawo WładimiraWładimirowicza. Charoszyja słowca: „pisatieli, nas mnogo, sbieromtie Miljon i kritikam pastawimbagadielniu w Nicce!" Prawiono! A za wami, mnogouważajemyj Bolesław Kazimirowicz, pierwajaoczeried'. Sprasziwajetie: razpaczemu? Pazwoltie razjasnit'sa. No pa polski! Czylatielam wied' tożepalezno. A inym patiecha.Dobrem prawem każdego krytyka jest negowanie wartości artystycznych omawianego utworu.I tu autor niewiele ma do powiedzenia. Nie będzie przecież sprzeczał się z recenzentemi udowadniał, że to co tamten nazwał złem, jest dobre. W tym wypadku jednak chodzi o coś innego,mianowicie o zarzuty dotyczące treści i tematyki. Słowem, repertuaru. Otóż, jeśli chodzio repertuar, materiał dowodowy jest zawsze na miejscu, i konfrontacja może się zawsze odbyć.Przytem nie będzie to, choć na to pozornie wygląda, załatwianie wyłącznie osobistej sprawy.Zaczyna się bowiem od pewnego czasu rozwielmożniać zwyczaj gilotynowania utworów napodstawie ich rzekomej obcości. Uprawnienia egzekutorów są przeważnie bardzo wątpliwe,a przewód sądowy oparty na przesłankach kruchych i nieustalonych.Nie dziś i nie wczoraj przyklejono mi etykietkę: - poeta o psychice rosyjskiej. Miało to wszelkiepozory słuszności. Rozlewność, rytmika, tematyka, wreszcie zapożyczenia leksykalne zdawały sięnie pozostawiać żadnej wątpliwości. A że skłonności do operowania gotowemi szablonami u naszej* W „Prosto z Mostu” Bolesław Miciński zamieścił żartobliwą recenzję tomu „Demonom nocy” w formie „Listu doOsipa Łobody”.niedołężnej krytyki nie brak, więc też tak i przyschło. I oto Napierski widzi we mnie odeskiegoapasza przygrywającego na zachrypniętej harmonji, Sebyła posądza o tęsknotę do bujnych czasówcarskiej Rosji, a Miciński dochodzi na tej drodze do absurdu i beztrosko załatwia się ze mną cytatąz Żurawia”. Można i tak! Ale czy należy?Napisałem kilka wierszy i poematów na tematy rosyjskie. Wyładowały się tu zarównowspomnienia i przeżycia dzieciństwa, jak i znalazła swoje odbicie lektura poezji rosyjskiej.Jednakże te wspomnienia i przeżycia, to niekoniecznie i nie tylko Rosja. „Wsio krugom Rassieja... -nudzi się Miciński - Don... kazaki... Dniepr... ukrainskaja nocz... barba...” i na poparcie cytujewiersz z poematu o powieszonych Ukraińcach. Możliwe, że w oczach „madam Ktz", którąwspomina Miciński, „Don, Dniepr, kazaki, ukrainskaja nocz” - to po prostu „chmielnaja, aficerskajaRassieja”. Jeśli tak, chętnie rozszerzę ten rejestr. Można opowiadać dalej: Kawkaz, Madżurskijasopki, Pribałtijskij Kraj, Czuchna, Wilna, Priwislinje i t. d. Czymże gorsze te „impierskijaprowincji” od Dniepru i Kazaków?W tem właśnie sęk! Pewien krytyk, a jednocześnie poeta, uznany przez niektórych zareprezentacyjnego przedstawiciela „biało-czerwonej”, pod auspicjami endecji narodowo odrodzonejpoezji, również kwestjonował polskość moich wierszy. Wszystko zależy przecież od perspektywy.Jeśli za jedyne centrum polskości uznać Rypin, Kikół i Sierpc - no, to niema dwóch zdań.. Mamjednak śmiałość utrzymywać, że Wołyń, z którego pochodzę po kądzieli, i powiedzmy, okoliceCzerkas (właśnie nad Dnieprem), gdzie podobno przed wiekami pułkownikował mój pradziad,zapisały się w historji polskiej kultury niemniej zaszczytnie od Rypina. Jeśli bowiem z Rypinawyszedł sam Jerzy Pietrkiewicz, to ziemie ukraińskie mogą znów zasłonić się przed hańbą osobąniejakiego Juliusza Słowackiego, który w lwiej części swej poezji jest kresowcem, wielbicielem ipiewcą stepu, Dniepru, konia, Kozaków i innych „miazmatów”, stawianych dziś przed wyczulonenarodowe sejsmografy w jednym szeregu z „pticzką kanariejką” i „Aławerdy”. Szkoda, że Micińskinie zauważył w moim ostatnim tomie świadomych i wyraźnych nawiązań właśnie do Słowackiego(„Na śmierć Ukraińców", „Duma o żołnierzu"). Ale cóż dziwnego! Dużo łatwiej było wykpić sięcytatami z „Żurawia” i „Marusi”, wykazując w tej dziedzinie istotnie eksperjencję i pamięćimponującą. Jeszcze tylko „Tuła, Rodina maja”, a byłby komplet. Tylko że z tą Tułą też dziwnerzeczy się dzieją. Znaleźli się i tacy, którzy udowadniają, że Tuła, stolica samowarów, to gród onazwie pochodzenia polskiego, jakoże plemiona Wiatyczan (Wentyczów) i Radzimiczanwyemigrowały niegdyś na wschód i tam w sercu dzisiejszej Rosji nad brzegiem rzeki Oki założyłyswoje dziedziny. Nie jest to, oczywiście, powód żeby pieśń o samowarach zaliczyć do polskiejpoezji. Wspominam o tem, żeby podkreślić iż utarte szablony dobre są przy malowaniu ścianpokojowych a nie w zawiłych i trudnych sprawach kulturalnych. Aż do XV w. okolice Tuły byłydaleko na wschód wysuniętą placówką kultury zachodniej, a to że dziś są całkowiciezwielkoruszczone, nie znaczy, aby pisarza, który zechciałby świadomie nawiązywać do tamtychtradycyj, wolno było nazywać Rosjaninem piszącym po polsku.Inna rzecz, że dla „Prosto z Mostu”, które artykulik Micińskiego zamieściło, problemy te nieistnieją. Endecki pseudonacjonalizm nigdy nie miał świadomości kulturalnego posłannictwa i roliPolski na Wschodzie, rezygnując zawsze i wszędzie na rzecz właśnie „jedinoj i niedielimoj”. Dla„Prosto z Mostu" moje poematy o Kozakach kubańskich, to jeszcze jedna wersja „pticzkikanariejki”. Zapewne! - w oczach mieszkańca Wilczej czy Złotej kozak kubański z eskorty Skałłonabył tylko nienawistnym symbolem Moskwy. Ale dla mnie - i nie tylko dla mnie - Kozak kubańskijest potomkiem Siczy Zaporoskiej, a więc Ukrainy, a znowuż Ukraina, proszę panów, to nie tylkoGonta i Humań, i nie tylko „lupanar narodów”, jak ją raczył określić Roman Dmowski, ale zespółpojęć, które nie powinny być obce żadnemu Polakowi, cóż dopiero kresowcom. „Dawna ojczyznomoja, o jak trudno zakochanemu w twej śmiertelnej twarzy...” - pisał Słowacki. Kultura, to taka„chitraja sztuka”, że nie zawsze daje się ogrodzić szablonami granic państwowych. A z wschodniąkresową psychiką wogóle ostrożniej. Poza wspomnianym Słowackim, mógłbym się tu świadczyćnienadaremnie nazwiskami Mickiewicza, Kościuszki, Piłsudskiego...Czy to nie Croce powiedział, że każda historja jest historją współczesną, to znaczy, żeteraźniejszość rozpatrujemy z punktu widzenia tej przeszłości, która jest w niej zawarta, tworzy ją iw niej żyje? A charakter narodowy nie wskazuje na widownię historyczną z próżni, ostateczniewykrystalizowany i zapięty na ostatnie guziki; charakter narodowy wciąż staje się i rozwija;przeszłość zaś nasza nie jest odrębną własnością tylko naszego narodu. Nie pójdzie to w smakszowinistom, ale na to niema rady.Nie będę przeczył: fakt, że właśnie „Prosto z Mostu” odmawia mojej poezji miana polskości,ubódł mnie podwójnie. Między mną bowiem a „Prosto z Mostu” zachodzi ta różnica, że wprawdzieniejeden z moich przodków był prawosławny, a jeszcze więcej zaliczało się do unitów, przechrztówjednak nie było zupełnie. A skutek stąd taki, że swoich praw do polskości na Sali sądowej nigdy niedochodziłem i dochodzić nie zamierzam.Przy okazji mała uwaga: czem się tłumaczy zastanawiający fakt, że obóz, uzurpujący sobiemonopol na nacjonalizm, nie posiada ani na lekarstwo dobrych poetów. Jest Gałczyński, a i tenprzez nieporozumienie - taki z niego oenerowiec jak ze mnie kwakier. A właściwie jedenPietrkiewicz, mianowany wieszczem „biało-czerwonej” poezji, i Dobrzyński, siódma woda poMajakowskim. Czyli, żeby znowu użyć rosyjszczyzny - „na bezpticzij i ż... saławiej!”. W tychwarunkach szlify i ordery wydaje się poetom na wzór sowiecko-hitlerowski. Nasz czy nie nasz?Zależnie od tego awans lud degradacja. A czasem bywa i tak: Miciński pisze o Karpińskim wsuperlatywach, „Mieszczański poemat” wita się jako wydarzenie poetyckie, a po roku Piaseckidyskwalifikuje tego samego Karpińskiego, wymyśla mu od kuplecistów i t. d. Skąd ta zmiana?Może stąd, że ktoś kogoś w „Szopce warszawskiej” obsztorcował na perłowo? Tak czy nie? Ale wpryncypialnym piśmie to chyba nie uchodzi.A teraz wróćmy do adresata. „Możeby tak kiczliwych polaszczykach napisać” - radzi miżartobliwie Miciński. No, a o kimże traktuje cały spory poemat „Duma o żołnierzu”? Czytali wy, Ilinie czytali? A „Złota legenda” też o Rosji? A cały czwarty cykl tomu? Pakorniejsze prasim atwieta.Oczeń uż nam żełatielno uznat', gdie imienno zażirieli w naszej paezji isczad'ja rassiejskawo Ada. Ato żiwu w użasie i smiatienji. Razobłaczytia wa wsiu, ili patałajtie zwajej miłos'ju. Inaacze żyt' mniepratiwno.Pazwoltie, bezcenniejszyj drog mój, priebyt' z wysoczajszem pacztinajem i proczeje i proczeje.Josif Władisławowicz ŁobodowskijP.S. Osipom mienia wpriod' nie wieliczajetje. Imieju czest' priedupriodit', czto czeławiek jawspyłczywyj i ka wsialuj drakie maładiec maładcom. Pomniu, w 1920. godu budnczy ucznikompierwawo paralejnawo kłasze Jejskoj Gimnazja, zestoko pakałatił towariszcza, imienom za Osipa. Stiech por wsiakij zwał mienia Juzikom ili Iozifom, samotria na boleje ili mienieje drożeskijeataszetja. Zasim kanczaju pismo. Ubiedion w tom, czto kritik wy akuriodnyj, a diajunjnwaszyparoczny i begoprotiwny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]