[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rodzina List'ów
Rodzina List'ów zamieszkiwała ogromny dom w stylu wiktoriańskim, znajdujący się w
spokojnym, zamożnym mieście Westfield w stanie New Jersey. John List, z zawodu
księgowy, miał 46 lat. On i jego żona Helena byli małżeństwem od prawie 20 lat. Mieli troje
dzieci: 16-letnią Patrycję, 15-letniego Johna i 13-letniego Freddiego. Matka Johna List'a,
Alma, mieszkała z nimi, ale w oddzielnym apartamencie położonym na trzecim piętrze.
Dzieci List'ów chodziły do lokalnych szkół. Wszystkie żyły aktywnie, miały wielu
znajomych. John List był pobożnym luteraninem, prowadził zajęcia w szkółce niedzielnej.
Jesienią 1971 roku dom List'ów stał pusty. Rodzina wyjechała w odwiedziny do chorego
krewnego. Kiedy jednak miesiąc później budynek nadal świecił pustkami, zaniepokojeni
sąsiedzi zawiadomili policję. Funkcjonariusze dostali się do środka przez niedomknięte okno.
W środku było zimno, bez oznak życia. Policjanci usłyszeli za to muzykę, przypominającą
pieśń pogrzebową. Wprawiło ich to w silną konsternację, zwłaszcza że poczuli też słaby
zapach rozkładającego się ciała. Jego źródło odnaleźli w największym pomieszczeniu domu.
Makabryczne odkrycie
Cztery ciała, każde leżące na przesiąkniętym krwią śpiworze, równiutko ułożone jedno tuż
przy drugim. Ofiary zidentyfikowano jako Helenę List i jej troje dzieci. Wszyscy zostali
zastrzeleni z niewielkiej odległości. Policjanci zauważyli krwawy ślad na podłodze
wskazujący, że uśmiercono ich w kuchni, a potem zaciągnięto do pokoju balowego. W kuchni
funkcjonariusze znaleźli torby pełne zakrwawionych papierowych ręczników i przesiąkniętą
krwią szczotkę
�
dowody, że morderca chciał usunąć ślady zbrodni. Policjanci przeszukali
pozostałe pomieszczenia domu. Na trzecim piętrze odkryli piąte ciało
�
zwłoki 84-letniej
Almy List, zabitej strzałem w głowę. W holu policja znalazła dwa pistolety i list
zaadresowany do pastora miejscowego kościoła, do którego uczęszczała rodzina List'ów. Oto
fragmenty: "...Wiem, że to co zrobiłem jest złe.(...) Z pewnością wielu ludzi będzie się dziwić,
jak ktoś mógłby zrobić coś tak okropnego.(...) Matka jest w korytarzu na strychu. Była zbyt
ciężka, żeby ją przenieść.(...)" List zawierał wyznanie i wytłumaczenie popełnionej zbrodni, a
podpisał się pod nim John List.
Mężczyzna stracił niedawno dobrze płatną posadę w banku i borykał się z poważnymi
problemami finansowymi - obawiał się nawet, że jego rodzina będzie zmuszona zwrócić się o
pomoc do opieki społecznej. Dręczyły go także inne sprawy. Jako pobożny chrześcijanin, List
uznał, że jego najbliżsi odchodzą od religijnego trybu życia. Podejrzewał, że niedługo
przestaną chodzić do kościoła. Nie akceptował entuzjazmu, z jakim córka podchodziła do
zamiaru robienia kariery aktorskiej
�
uznawał tę profesję za niemoralną. List doszedł do
wniosku, że tylko w jeden sposób może ocalić dusze członków swojej rodziny.
"...Przynajmniej mam pewność, że wszyscy poszli do nieba...". List zawarł w liście kilka
szczegółów dotyczących morderstw.
Agonia jego najstarszego syna, Johna, trwała długo. Strzały padały do momentu, gdy List
upewnił się, że dziecko nie żyje. "... John jest poraniony najbardziej, bo wydawało się, że
ciągle walczy..." Wyznanie List'a obejmowało także opis ostatnich chwil spędzonych przez
niego z rodziną. "...Zmówiłem za nich kilka pacieży z modlitewnika. Tyle mogłem zrobić..."
Kiedy rozniosła się wiadomość o morderstwie, sąsiedzi poinformowali policję, że łagodny
księgowy był dziwakiem o usposobieniu odludka.
Co dalej?
Po wymordowaniu rodziny List wymknął się niepostrzeżenie. Porzucił samochód na lotnisku
Kennedy'ego w Nowym Jorku. Na bilecie parkingowym widniała data 10 listopada. Z miasta
wyjechał autobusem. John dobrze ukrył swoją zbrodnię, bowiem dopiero po miesiącu
dostrzeżono jego zniknięcie. Policja i FBI rozpoczęły poszukiwania na całym świecie, ale bez
rezultatu.
18 lat później detektyw Bernard Tracy nadal prowadził śledztwo. Zdecydował się zwrócić do
ekspertów wykorzystujących sztukę i naukę przy tworzeniu ludzkich podobizn. Dokładny
portret Johna jako starszego mężczyzny mógł zobaczyć ktoś, kto wiedział gdzie go szukać.
Tracy przejął śledztwo w 1974 roku od detektywów pracujących nad sprawą od trzech lat.
Dochodzenie było jednym z najskrupulatniejszych, jakie prowadziła policja w New Jersey.
Poszukując śladów, detektywi sporządzili portrety psychologiczne List'a i jego rodziny.
Chociaż w 1974 roku śledztwo straciło impet, Tracy był przekonany, że John List żyje.
Najczęściej zdarza się, że osoba mordująca swoich bliskich niedługo później popełnia
samobójstwo. Po morderstwie nie odnaleziono jednak ciała Johna, więc można było
przypuszczać, że nadal żyje. Tylko gdzie?
Popiersie
Aby to ustalić, Tracy przekonał producenta telewizyjnego, Johna Walsh'a do przedstawienia
tej sprawy w "America's Most Wanted", programie o uciekających przed sprawiedliwością.
Producent zwrócił się do eksperta z Filadelfii, Franka Bendera, artysty sądowego, z prośbą o
wyrzeźbienie twarzy List'a w wielu 63 lat. Rzeźbę planowano pokazać w telewizji, by
zobaczyły ją miliony widzów. Jeśli podobizna List'a w osiemnaście lat po zbrodni wiernie
oddawałaby jego obecne rysy twarzy, morderca mógłby zostać wreszcie schwytany.
Artysta, zanim rozpocznie prace, musi dokładnie poznać swój obiekt, by wiernie go
odtworzyć. Niezbędne są dane dotyczące stylu życia, fryzur, nawyków, zainteresowań,
czynników dziedzicznych. Badana osoba jest pod tym kątem drobiazgowo analizowana.
Bender pomagał swojej wyobraźni podczas postarzania twarzy, sprawdzając pochodzenie
danej osoby i badając jej nawyki, które najczęściej nie ulegają zmianie. Także zachowanie ma
wpływ na sposób starzenia się. W celu zasięgnięcia opinii rzeźbiarz skontaktował się ze
specjalistami od chirurgii czaszkowej i twarzowej oraz od usuwania genetycznych deformacji
twarzy. Ich wiedza w procesie tworzenia współczesnego wizerunku List
�
a była nieocenioną
pomocą. Bender zainteresował się blizną pooperacyjną znajdującą się za uchem
poszukiwanego. Razem ze specjalistami doszli do wniosku, że ucho powinno być położone
blisko głowy. Jeśli miał operację na wyrostku sutkowym, to powinien mieć tam wyraźną
bliznę. Zmarszczki powstające na szyi wraz z wiekiem mogą uczynić bliznę mniej
zauważalną Wspólnie zastanowili się również nad zmianami wyglądu powiek i brwi, które
mogły zajść w ciągu 18 lat. Aspekty psychiki List'a artysta przedyskutował z sądowymi i
policyjnymi psychologami. Każda, nawet najdrobniejsza, wskazówka dotycząca życia
mordercy pomogła rzeźbiarzowi stworzyć jego wizerunek. Ostatecznie Frank Bender połączył
swoją intuicje z tym, czego się dowiedział się o sprawie.
Rozpoczynając pracę nad rzeźbą Johna List'a, Bender miał problem. Musiał stworzyć
wizerunek, dysponując jedynie fotografią zrobioną z przodu. Szacując wielkości
trójwymiarowe, opierał się jedynie na świetle i cieniu oraz własnym doświadczeniu
rzeźbiarza i zawodowego fotografa.
Policja zazwyczaj posiada fotografie uciekinierów w różnych ujęciach. Najważniejsze jest
zachowanie rozmiarów czaszki, podobnie jak przy rekonstrukcji twarzy. Jeżeli przedłuży się
głowę, to automatycznie zmieni się rozmiar czaszki, wewnętrznego fundamentu. Podczas
rzeźbienia Frank porównywał wyniki swojej pracy z rysunkami wykonanymi na folii,
wzorowanymi na 21-letnim zdjęciu. Powiększył stare zdjęcie do wymiarów naturalnych i
odrysował je na folii. Następnie przykładał folię do rzeźby, sprawdzając, czy zachowuje
rozmiary czaszki. Kiedy twarz nabierała kształtów, Bender zagłębił się w psychikę Johna
List'a. Uważał, że zabójca chciał być niepozorny, wtopić w otoczenie, nie robić zamieszania.
Potrzebował spokoju, którego nie zaznał przy żonie. Napawało go to lękiem. Możliwe, że
radził sobie z tym przy pomocy kościoła, ale przynosiło mu to krótkotrwałą ulgę. W domu
najpewniej przytłaczały go wspomnienia.
Po ukończeniu pierwotnego wzoru rzeźby, Bender z asystentką wykonali jej gipsowy odlew.
Krok po kroku dzieło nabierało kształtu. Pod koniec pracy artysta lepiej znał twarz List'a niż
własną. Po wyjęciu popiersia z formy, rzeźbiarz mógł dopracować ostatnie szczegóły twarzy
mordercy.
John Emil List uniknął wykrycia przez FBI przez ponad 20 lat. Jego odnalezienie zależało od
Franka Bender'a i jego zdolności wyobrażenia sobie poszukiwanego jako
sześćdziesięciolatka. Artysta przypuszczał, że morderca tracił włosy. Odpowiednio
ukształtował też jego policzki, wiedząc, że List nie był wysportowany i lubił dobrze zjeść.
Wokół oczu powstały zmarszczki, sygnalizujące zmęczenie. Bender wyrzeźbił również
kawałek krawata, koszuli i płaszcza, ponieważ uważał, że List najlepiej czuje się w takim
stroju. Frank czuł, że lata ukrywania zbrodni odcisnęły piętno na twarzy Johna. Dlatego
zdecydował się skierować kąciki ust w dół - wpływ nie tylko wieku, ale i strachu przed
aresztowaniem. Na koniec dobrał okulary. Poszukiwał stylu, który pasowałby do mordercy
całej rodziny nazywającego siebie chrześcijaninem. Zdecydował się na grube oprawki. List
mógł chcieć wyglądać srogo i autorytatywnie, zniechęcając do interesowania się jego
przeszłością. W końcu rzeźba była gotowa do zaprezentowania.
Robert Clark
21 maja 1989 roku miliony ludzi w Stanach Zjednoczonych zobaczyły wykonaną przez
Franka Bender'a rzeźbę Johna List'a. Jednym z widzów była kobieta z Denver w stanie
Kolorado. Po ujrzeniu popiersia zadzwoniła na policję. Przypominało jej sąsiada, Roberta P.
Clarke'a, który przeniósł się do Wirginii. Podążając tym tropem, agenci FBI natrafili w biurze
w Richmond na mężczyznę nazywającego siebie Robert Clarke. Po osiemnastu latach były to
ostatnie dni Johna List'a na wolności. Kiedy agenci przyszli po niego twierdził, że nie jest
Johnem List'em. Miał jednak bliznę na szyi, a odciski palców zgadzały się z zostawionymi
przez mordercę. Na tej podstawie dowiedziono, że Robert P. Clarke i John List to ta sama
osoba.
Po dokonaniu zbrodni John ożenił się i zaczął pracować jako księgowy. Sądził, że nigdy nie
zostanie ukarany za to, co zrobił w 1971 roku. Dla detektywa Bernarda Tracy był to koniec
długiej drogi. Morderca wreszcie został schwytany. Stało się tak dzięki niezwykłemu
podobieństwu rzeźby Franka Bender'a do twarzy Johna List'a.
Na sali sądowej oskarżony wyjawił wszystkie okoliczności popełnionej zbrodni. Kiedy dzieci
wyszły do szkoły, John List zaczął wprowadzać swój plan w życie. Strzelił żonie w tył głowy,
prawie przykładając do niej pistolet. Potem wszedł dwa piętra wyżej, do pokoju matki. Jej
ciało pozostawił na górze domu. Zwłoki żony zawinął w śpiwór. Zaciągnął je do pokoju
balowego. Następnie wyczyścił ślady krwi. Tego popołudnia zamordował także wszystkie
swoje dzieci, które osobno wracały do domu. Najstarszy chłopiec, John, podjął walkę. List
wypalił dziesięć razy. Ciała dzieci również zawinął w śpiwory i położył obok zwłok Heleny.
Ponownie usunął krwawe ślady. Po egzekucji List zmówił modlitwę, a potem napisał list do
pastora, przyznając się do popełnienia morderstw. Wyłączył ogrzewanie, aby zwolnić proces
rozkładania się ciał. Nastawił radio na stację nadającą muzykę klasyczną i rozpoczął życie
uciekiniera.
Wyrok
John Emil List został uznany za winnego pięciu morderstw pierwszego stopnia. Skazano go
na pięciokrotne dożywocie.
Oto słowa sędziego prowadzącego sprawę Johna Emila List'a: "...Nazwisko Johna Emila
List'a będzie już zawsze przywodzić na myśl egoizm, grozę i zło. Jest to człowiek, który
potrafił chłodno i z premedytacją stworzyć i wykonać tchórzliwy plan zamordowania
wszystkich swoich dzieci..."
Został osadzony w więzieniu stanowym w New Jersey.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]